Hejka

Moje życie to regularna autorefleksja. Już nie potrafiłabym inaczej. Jeśli chce się żyć świadomie, to wyciąganie wniosków z codziennych sytuacji bardzo w tym pomaga. A właściwie jest niezbędne. Dzięki temu na bieżąco weryfikuję jak to gdzie jestem ma się do tego gdzie chciałabym być. GDZIE – to takie szerokie słowo zawierające w sobie wszystkie konteksty i aspekty mojego życia.

Taką szerszą autorefleksją postanowiłam się podzielić. To właściwie bardziej podsumowanie mojego dotychczasowego życia. Bo jakiś przełom we mnie nastąpił i czuję że to ważne. Wpłynie też na pewno na moją (nie)obecność w wirtualnym świecie.

To stan na teraz, bo sama nie wiem co będzie dalej. Bo życie się zmienia i ja się cały czas zmieniam. Bo jestem życiem.

Uczę się ufać

(…) teraz nie ma znaczenia, którędy za chwilę poprowadzi cię serce,
którędy za chwilę będzie wiodła twoja droga.

To tak, jakbyś chciał przejść przez rzekę, na której nie ma kamieni, ale one pojawiają się w momencie, kiedy robisz krok. Jeśli pozwolisz swojemu umysłowi przejąć kontrolę, to zatrzyma cię w miejscu. Jeśli zaufasz sercu, to pod twoimi stopami z każdym krokiem pojawią się kamienie, po których bezpiecznie przejdziesz na drugi brzeg.

fragment „Z serca Wszechświata 5/12”

Jezus chodził po wodzie, bo wiedział, że kamienie się pojawią. Nie było ważne, że ich nie widział i że inni uznali go za szaleńca. On wiedział, że jeśli idzie w totalnym zaufaniu, to jest bezpieczny.

Jestem człowiekiem, który ma umysł, ciało, serce i ducha. Czy duszę, jak kto woli.
I uczę się oddawać prowadzenie mojemu sercu.
Uczę się ufać tak, żeby iść po kamieniach, których jeszcze nie widzę.

Idę i błądzę. I o tym piszę.

Piszę o życiu jakiego doświadczam i jakiego chcę doświadczać. To nie znaczy, że jestem mistrzem takiego życia. Zapytajcie mojego męża – on wie najlepiej, jaka jestem nieidealna i jak zbaczam z tej drogi. Ale widzi też to, że na tą drogę wciąż uparcie wracam. I tylko taka droga ma dla mnie sens.

Więc piszę też do siebie, żeby nie zapomnieć i żeby pamiętać.

Uczę się korzystać z mojego umysłu jak z narzędzia, którym jest. Nie oddawać mu kontroli, ale świadomie decydować, jak go użyję. Co by było, gdyby umysł był nożem? Albo piłą motorową? Oddając mu prowadzenie narażam siebie i wszystkich wokół na niebezpieczeństwo. A najbardziej krzywdzę siebie.

No więc wciąż jeszcze zdarza mi się krzywdzić siebie i bliskie mi osoby.
Ale uczę się.

Doświadczam życia

I wciąż uczę się dbać o moje ciało i szanować je. Bo poprzez ciało doświadczam życia, dotykam świata. W moich żyłach tętni życie przenoszone przez krew, przez pokolenia, przez korzenie mojego drzewa rodowego, od początków istnienia życia, którym jestem. Stamtąd czerpię energię. Z mojego rodu i z mojego źródła.

Dziękuję wszystkim, którzy byli przede mną.
Dziękuję wszystkim, kim byłam przede mną.

Z tych korzeni wyrasta drzewo mojego życia, którego konary i gałęzie wypuszczam dalej do świata –
poprzez to co robię,
poprzez to kim jestem,
poprzez to jaką energią emanuję,
jakie wydaję owoce,
i poprzez moje dzieci,
których drzewa wyrastają z moich korzeni.

Czuję. Słucham. Żyję. Piszę.

Im uważniej słucham drogowskazów serca, tym bliżej jestem z moją duszą. Z moją prawdą.

A moja prawda wypływa ze mnie w różnych formach. Ale tym, co jest w moim życiu stałe i najbliższe mi – są słowa. Słowa, które układają się w zdania i nie w zdania. Są gdzieś pomiędzy energią i materią. To totalnie mój świat, czuję się w nim jak ryba w wodzie.

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o moich słowach – czytaj dalej.

Dodaj coś od siebie

Skomentuj